Brak snu boli. Boli i to bardzo. Dopiero teraz uświadamiam sobie jak bardzo kocham spać. Jak się zapewne domyślacie, powód braku snu już znacie. Ma takie wdzięczne imię. A towarzyszy nam ... ząbkowanie!
No więc przechodzimy je dość boleśnie i bezsennie. A są już dwa dolne. Śliczne, białe jak perełki, takie małe niewinne, a nieźle dały w kość i to dosłownie!
Cały sierpień upłynął mi na wyjazdach: Zamość, Kraków, Łódź, Sopot.
Mój Kraków. Zmienił się od ostatniego razu. W GK jest Cinnabon. Mniaaam! Otwarli też salony Estee Lauder i Clinique. Browar Lubicz prezentuje się doskonale i stał się wizytówką miasta, tak jak inwestor obiecywał. W rynku Rafał Majka czmychnął mi koło nosa. Pięknie zorganizowany Tour de Pologne. Odkryłam to miasto na nowo, bo oprócz pary nóg miałam jeszcze cztery koła :) Niestety nie wszędzie się da wjechać wózkiem, ale nic to. Tak się wciągnęłam w kontemplację, że nawet zdjęć na bloga nie zrobiłam. Dlatego tak długo nie było posta. Z tęsknoty za moim miastem, zapomniałam się w nim sfotografować ;)
Dobrze znów być w domu.
Zastanawiam się czy to już ostatnie podrygi lata? Zapach jesieni już wyraźnie czuć w powietrzu. Aż chce się krzyczeć: Nie, nie! Lato, jeszcze nie odchodź! Zostań i tańcz z nami jeszcze!
P.S. Sorry, za zdjęcie tyłka, ale i takie czasem musi być:)))
Spodnie: Burberry
Torba: Michael Kors
Buty: Zara
Okulary: Strenesse via TK MAXX